poniedziałek, 18 lutego 2013

Pokrywa lodowa Arktyki szybko topnieje




Arktyka jest dla nas, ludzi współczesnych, tajemniczą, niedostępną krainą, skutą wiecznym lodem. Niedługo będziemy mogli na własne oczy zobaczyć, co się pod nim kryje.

Arktyka to nie tylko pokryte grubą warstwą lodu Morze Arktyczne, lecz również wyspy i archipelagi oraz (co najważniejsze z perspektywy okalających ją państw) złoża surowców naturalnych. Szacuje się, że na dnie morskim Arktyki znajdują się duże ilości ropy naftowej oraz gazu ziemnego. Czy rywalizacja o ten obszar zaostrzy się, kiedy zniknie typowa dla tego miejsca pokrywa lodowa?

O topnieniu lodów Arktyki mówi się już od ponad 30 lat. Pierwsze dane zbierane na ten temat sięgają początku lat 80. XX wieku. National Snow and Ice Data Center (NSIDC) wydaje regularne raporty na temat stanu pokrywy lodowej między innymi w Arktyce. We wrześniu 2012 roku opublikowano dane, które niepokoją naukowców i odbierają kolejny argument sceptykom negującym globalne ocieplenie. Arktyczna pokrywa lodowa kurczy się i to w coraz szybszym tempie.

W terenie otaczającym biegun północny zachodzą poważne zmiany sezonowe, wynikające oczywiście z położenia geograficznego. W sezonie zimowym noce są tak długie, że przez pewien czas słońce w ogóle nie wschodzi, a co za tym idzie, temperatura też jest dużo niższa niż w lecie, dochodząc w niektórych regionach do blisko -70 stopni C. W miarę jak dzień się wydłuża, dzięki promieniom słonecznym robi się w Arktyce cieplej i lód zaczyna topnieć.

Poszczególne lata porównuje się, zestawiając ze sobą powierzchnię lodu w dniach, w których było go najmniej w skali całego roku. W 1980 roku w szczycie sezonu letniego (jeśli można go tak nazwać w tym regionie) pokrywa lodowa skurczyła się do 8 milionów kilometrów kwadratowych. 32 lata później Arktykę w tym samym okresie pokrywało zaledwie 3,4 miliona kilometrów kwadratowych. Analiza pomiarów na przestrzeni lat nie pozostawia wątpliwości, że od drugiej połowy lat 90-tych XX wieku proces kurczenia się pokrywy lodowej zaczął przyśpieszać.

Do tej pory uważano, że Arktyki bez lodu w lecie nie zobaczymy przed końcem XXI wieku. Teraz jednak badacze szacują, że takiej sytuacji możemy spodziewać się już w latach trzydziestych tego stulecia. Christophe Kinnard w pracy opublikowanej na łamach czasopisma Nature cofnął nas w czasie o 1450 lat. Odtworzył szacunkowe wartości powierzchni lodu na podstawie analiz pokrywy lodowej, zdjęć satelitarnych oraz innych danych. Okazało się, że w tym czasie nie było tak postępującego ubytku lodu w Arktyce w okresie letnim.

Przyspieszenie topnienia lodów na przełomie XX i XXI wieku tłumaczy się zmianami klimatycznymi i jak zwykle powraca kontrowersyjny temat udziału człowieka w tym procesie. Niejasne są również skutki, jakie dla ludzkości może przynieść tak drastyczna zmiana krajobrazu w Arktyce.

Nie musimy martwić się natomiast o to, że podniesie się poziom wód w morzach i oceanach na świecie, ponieważ większość regionu Arktyki to morze, więc lód już znajduje się w wodzie. Inaczej jest, kiedy topnieją lodowce na lądzie, a woda spływa z lądu do rzek, zbiorników wodnych, mórz i oceanów.

Tak naprawdę topniejąca Arktyka to również korzyści dla światowej gospodarki. Znacznie łatwiej będzie dostać się do wspomnianych zasobów ropy naftowej i gazu ziemnego, a transport wodny zyska nowe szlaki.

Niestety musimy mieć jednak świadomość, że zmniejszająca się pokrywa lodowa w Arktyce nie pozostaje bez znaczenia dla mieszkańców innych regionów Ziemi. Klimat to niezwykle skomplikowany system naczyń połączonych i jakakolwiek zmiana w jednym z nich powoduje natychmiastową reakcję w innym. Musimy zacząć przyzwyczajać się, że pogoda będzie teraz coraz częściej płatała nam figle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz