piątek, 8 marca 2013

Jak obejrzeć przelot komety nad Polską?


13 marca na naszym niebie pojawi się kometa C/2011 L4 (PanSTARRS). Będzie ją można jednak zobaczyć z powierzchni Ziemi tylko przy bezchmurnym niebie. Dlatego też dobrym rozwiązaniem dla osób, które nie chcą przegapić tego widowiska jest… wykupienie biletu samolotowego.

C/2011 L4 (PanSTARRS) odkryto w czerwcu 2011 roku. Do Ziemi najbardziej zbliży się ona 10 marca 2013 roku. Jednak z Polski widoczna będzie dopiero od 13 marca aż do końca miesiąca.

Blask komety powinien wynosić wtedy około 4-5 wielkości gwiazdowych - są więc szanse, że będzie można ją dojrzeć gołym okiem. Obiekt pojawi się na zachodzie tuż nad horyzontem, a następnie będzie poruszał się w kierunku konstelacji Andromedy. C/2011 L4 (PanSTARRS) dojrzeć będzie można po zmroku.

Niestety, obserwacje z ziemi będą możliwe tylko przy bezchmurnym niebie. Tymczasem zgodnie z prognozą długoterminową właśnie od 13 marca nad naszym krajem mogą pojawić się chmury. Niemieckie biuro podróży Eclipse Reisen z Bonn znalazło jednak rozwiązanie tego problemu. Zleciło firmie Air Berlin zorganizowanie specjalnego lotu z okazji pojawienia się komety nad Europą. Fani astronomii będą mogli 16 marca wzlecieć Boeingiem 737-700 na wysokość 11 km nad ziemią.

- Jest to wysokość powyżej chmur. Powietrze jest tam rzadsze, bardziej przejrzyste i czyste. To umożliwi lepszą obserwację komety - powiedział Karsten von dem Hagen z firmy Air Berlin. Samolot wystartuje z lotniska Kolonia/Bonn o godzinie 19:25, po czym zatoczy koło w powietrzu i wyląduje w tym samym porcie o godzinie 21:25.

Bilety na ten niezwykły lot kosztują od 359 do 539 euro w zależności od tego, w którym rzędzie pasażer wykupuje miejsce. W cenie firma gwarantuje m.in.: umycie okna przed odlotem i kolację przed wejściem na pokład, a podczas lotu przekąski i napoje. Dodatkowo każdy może zabrać ze sobą dwie sztuki bagażu podręcznego (po 8 kg każda). Na stronie biura Eclipse Reisen zamieszczono również informację, że na pokładzie na pasażerów będzie czekała niespodzianka – organizator nie zdradził jednak szczegółów. Biuro podróży wynajęło też astronoma, który w czasie lotu będzie opowiadał o komecie C/2011 L4 (PanSTARRS).

Podstawowa oferta przewoźnika obejmuje tylko 88 biletów, choć w samolocie są aż 144 miejsca. Dzięki temu każdy pasażer będzie mógł siedzieć przy oknie i podziwiać astronomiczne widowisko. Dodatkowo można dokupić po obniżonej cenie miejsca sąsiadujące z wcześniej zarezerwowanym.

środa, 6 marca 2013

Gwiazda podobna do Słońca


Kosmiczne Obserwatorium Herschela wykryło chłodną warstwę w atmosferze gwiazdy Alfa Centauri A, jednej z najbliższych naszych gwiezdnych sąsiadek. To pierwszy raz, kiedy taką warstwę zaobserwowano w przypadku gwiazdy innej niż Słońce. O odkryciu poinformowała Europejska Agencja Kosmiczna (ESA). 

 Układ trzech gwiazd Alfa Centauri to najbliższy Słońcu system gwiazdowy. Najbliżej z tej trójki znajduje się Proxima Centauri – 4,26 roku świetlnego. Natomiast do gwiazdy podwójnej Alfa Centauri AB mamy 4,37 roku świetlnego. 

 W ostatnich miesiącach ogłoszono odkrycie planety na orbicie wokół Alfy Centuri B. Tym razem obserwacje dotyczą jednak Alfy Centauri A. Dzięki analizom promieniowania podczerwonego zebranego przez teleskop Herschela i porównaniu wyników z komputerowymi modelami atmosfer gwiazdowych naukowcy odkryli obecność chłodnej warstwy. Oznacza to sytuację podobną jak w przypadku Słońca.


Na Słońcu mamy sytuację następującą: korona słoneczna cechuje się temperaturą milionów stopni, natomiast widoczna powierzchnia osiąga około 6 tys. stopni Celsjusza. Pomiędzy tymi dwoma warstwami występuje minimum, temperatura spada do około 4 tys. stopni Celsjusza na wysokości kilkuset kilometrów nad powierzchnią Słońca. Dzieje się to w warstwie zwanej chromosferą. 

 - Badania tych struktur były do tej pory ograniczone jedynie do Słońca, ale zaobserwowaliśmy wyraźne oznaki występowania podobnej warstwy z inwersją temperatury w przypadku gwiazdy Alfa Centauri A - powiedział René Lisewu z Onsala Space Observatory w Szwecji, główny autor artykułu opisującego wyniki badań.




Coraz trudniej spotkać rekina


Popyt na zupę z płetwy rekina przyczynia się do tego, że każdego roku na świecie ginie ponad 100 milionów tych drapieżników- informują autorzy raportu opublikowanego w piśmie "Marine Policy". 

 - Jest to poważny problem, gdyż kurczenie się populacji rekinów wpłynie na stan szerzej pojmowanego ekosystemu. Obserwacje populacji żarłacza tygrysiego uświadomiły nam, że brak rekinów spowoduje kaskadę zmian, które dosięgną nawet roślin morskich. Zmiany te mogą negatywnie odbić się na innych gatunkach, a także na rybołówstwie - mówi Mike Heithaus z Florida International University w Miami (USA). 

 Biorąc pod uwagę margines nielegalnych połowów, amerykańsko-kanadyjski zespół badaczy oszacował, że w ciągu ostatniej dekady śmiertelność rekinów wynosiła rocznie od 63 mln do 273 mln. 

 Jak podkreśla współautor analizy Boris Worm, rekiny, podobnie jak wieloryby i ludzie, dojrzewają późno i mają niezbyt liczne potomstwo. Nie są więc w stanie zrekompensować braków reprodukcją. 

 Raport ukazał się tuż przed konferencją stron Konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (CITES), która odbywa się w dniach 3-14 marca w Bangkoku. Podczas spotkania mają zapaść decyzje dotyczące objęcia ochroną kolejnych zagrożonych gatunków rekinów, m.in. młotowatych, żarłacza białopłetwego i żarłacza śledziowego.


Jakie będzie nadchodzące maksimum Słońca?




W 2013 roku Słońce miało być maksymalnie aktywne, a jest spokojne. Dlaczego gwiazda zachowuje się niezgodnie ze znanym od dawna cyklem?

 Słońce podlega 11-letnim cyklom zmian swojej aktywności. Aktualnie obserwujemy maksimum 24. cyklu. W jednym takim okresie najpierw stopniowo zwiększa się ilość i siła wybuchów plazmy zachodzących na powierzchni gwiazdy, po czym jej aktywność znowu spada. Podczas eksplozji materia wyrzucana jest w przestrzeń kosmiczną w postaci wiatrów słonecznych.

 Choć zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami naukowców w maju 2013 roku ma nastąpić maksimum aktywności Słońca, to dotychczas gwiazda zachowuje się bardzo spokojnie. Eksperci z NASA twierdzą, że dzieje się tak, gdyż obecny cykl słoneczny jest wyjątkowy. Ich zdaniem czeka nas nie jedno, ale aż dwa maksima aktywności naszej dziennej gwiazdy, które nastąpią jedno po drugim w ciągu najbliższych dwóch lat. Więcej na ten temat można dowiedzieć się z poniższego filmu, w którym można włączyć polskie napisy.





Od roku 1755 prowadzone są stałe obserwacje zachowania Słońca. Na ich podstawie naukowcy są w stanie przewidzieć m.in. siłę wiatru słonecznego, który dociera do Ziemi. Wyliczono, że w pobliżu naszej planety jego prędkość waha się od 200 do 889 km/s, co prowadzi do odkształcania magnetosfery naszej planety i powstania tzw. burz magnetycznych. Te natomiast wywołują m.in. zakłócenia w działaniu satelitów. Dodatkowo ilość wybuchów słonecznych ma wpływ na nasz klimat.

Czy w 2014 r. rozpocznie się Mała Epoka Lodowa?

 Doktor habilitowany Habibułło Abdusamatow, szef sektora badań kosmicznych Obserwatorium Pułkowskiego Rosyjskiej Akademii Nauk twierdzi, że nasza planeta zaczyna już powoli stygnąć. W tym roku zamarzły Temiza, Sekwana i Ren. Śnieg spadł nawet w południowej Europie - we Włoszech aż w Toskanii i Sardynii. A w okolicach Turynu odnotowano około 40 cm białego puchu i temperaturę poniżej 0 st. Celsjusza. Takiej sytuacji nie było już dawno.

 Abdusamatow jest pewien, że ludzkość musi się przygotować na ochłodzenie. Swoje prognozy opiera na obserwacji aktywności Słońca, które naukowcy rozdzielają na dłuższe 200-letnie oraz krótsze, 11-letnie cykle słoneczne. Obecnie, według schematu Abdusamatowa, trwa obniżenie aktywności Słońca w ramach kolejnego dwustuletniego okresu. Oznacza to, że Ziemia będzie otrzymywać mniej energii, a więcej oddawać w kosmos. Na razie planetę grzeją oceany. Ale już wkrótce, bo od 2014 roku, ludzkość odczuje obniżenie temperatury. Natomiast szczyt chłodów przypadnie około 2055 roku, z dokładnością do jedenastu lat.

 Abdusamatow jest znanym krytykiem teorii globalnego ocieplenia – kwestionuje negatywny wpływ emisji dwutlenku węgla do atmosfery na zmiany klimatyczne. Jego poglądy na kwestie pogodowe budzą sporo kontrowersji. Z jego prognozami nie zgadzają się naukowcy z Rosyjskiej Akademii Nauk.

Ślad po uderzeniu ogromnej asteroidy odkryto w Australii




Jeden z największych śladów po uderzeniu asteroidy w Ziemię odkryto w australijskim buszu. Wydarzenie to miało miejsce pomiędzy 298 a 360 mln lat temu - donoszą naukowcy z Australian National University i z University of Queensland na łamach "Tectonophysics".

 Centrum krateru wypada w północno-zachodniej części Australii Południowej, w rejonie East Warburton Basin. Jest to ślad po upadku na Ziemię asteroidy o średnicy sięgającej nawet 20 km. Wydarzenie to, jak i związana z nim fala uderzeniowa, zmieniły ukształtowanie całego terenu, a w miejscu upadku silnie rozgrzały ziemię - opowiada jeden z autorów badania, dr Andrew Glikson z Australian National University.

 - Teren przekształcony pod wpływem upadku zajmuje powierzchnię ponad 30 tys. km2. Tym samym staje się trzecim co do wielkości takim miejscem, jakie odkryto na Ziemi - podkreśla Glikson, cytowany w serwisie abc.net.

 Aby potwierdzić, że chodzi faktycznie o krater poupadkowy, Glikson i jego współpracownicy badali drobiny kwarcu (czyli ziarna piasku), wydobyte z wykonanych na miejscu odwiertów. Badania z wykorzystaniem mikroskopu optycznego i elektronowego ujawniły na kwarcu ślady drobnych pęknięć, potwierdzające tezę o upadku asteroidy lub meteoru właśnie w tym miejscu.

 - Takie ślady mogą powstać tylko w taki sposób - mówi Glikson.

 Dalsze obserwacje pozwoliły wykryć również anomalie sejsmiczne pod powierzchnią Ziemi, m.in. w obrębie obszaru, w którym pobrano próbki. "To pozwoliło nam określić skalę wielkości krateru, przykrytego obecnie przez cztery kilometry znacznie młodszych osadów" - mówi badacz.

 Glikson podejrzewa, że może istnieć związek pomiędzy nowoodkrytym miejscem upadku, a trzema czy czterema innymi pozostałościami po ogromnych kraterach mniej więcej z tego samego okresu. Są one rozrzucone w różnych miejscach Australii.

 - Zwykle dochodzi do kilku naraz takich upadków, przeważnie są dwa - trzy uderzenia - mówi. Jest tak wówczas, gdy lecące w kierunku Ziemi ciało niebieskie rozpada się w pobliżu Ziemi na kilka fragmentów (np. pod wpływem grawitacyjnego oddziaływania naszej planety i Księżyca).

 - Nowe odkrycie jest bliźniacze wobec opisanego w ubiegłym roku krateru Tookoonooka, odkrytego w basenie Eromanga w południowo-zachodniej części australijskiego stanu Queensland. Wygląda to tak, jakby oba uderzyły w tym samym czasie - sugeruje badacz.

 Naukowiec podejrzewa, że może też istnieć związek nowoodkrytego śladu po uderzeniu z potencjalnym kraterem leżącym w centralnej części Australii, i jeszcze jednym - Woodleigh w Australii Zachodniej.

 Uderzenie, do którego doszło 280 - 360 mln lat temu stawia to wydarzenie w tej samej epoce, w której doszło do wielkiego wymierania masowego w dewonie - zauważa Glikson. Było to jedno z pięciu największych wymierań w historii życia na Ziemi, w wyniku którego zniknęło 83 proc. gatunków.